Bobo Leśne
Vampus Trampus
Miejsce występowania: Cała Słowiańszczyzna / Lasy, pozostałości dawnych puszcz / Szczególnie wyloty duktów na drogi ekspresowe, bądź Kręgi Borowego.
Wampiry naszych czasów
Jak wiecie, Drodzy Słowianie, na Słowiańszczyźnie nie zostało wiele wampirzych gatunków. Wcale nie jest już tak prosto natknąć się na tego martwca. Zwłaszcza że te pięknolice i eleganckie rodzaje wąpierza, które powstały z człowieka, w większości do Ameryki wyjechały. Robią tam karierę bądź innych uciech Nowego Świata szukają. A te dzikie paskudy niepodobne do niczego, z woli bożej stworzone u zarania dziejów – albo wybito, albo nikt się nimi nie interesował i same gdzieś polazły.
Jeślibyście już szukali wąpierza, to najłatwiej byłoby Wam spotkać Bobo Leśne. Jest to gatunek starszy od ludzkiej rasy i nie powstało ono z przeklętego, ludzkiego trupa. Z tym że… wielce do człowieka jest podobne. Nieco później o tym kuriozum sobie opowiemy. Lecz to właśnie dzięki temu, że Bobo Leśne nie jest odpychające w swojej fizjonomii, ani też bardzo nie naprzykrza się społeczeństwom słowiańskim – ciągle możemy je napotkać na wolności.
Wśród lasów szukajcie Bobo
Bobo Leśne, jak nazwa wskazuje, żerują wyłącznie w kniejach wszelakich. Zwłaszcza tych przeciętych drogami krajowymi, po których pędzą samochody. Dlatego najprędzej tego wampira wypatrzycie tuż przy wyjściu duktu leśnego na jezdnię. Najczęściej gatunek ten jest czarnogrzywy, połyskliwy i pstrokato umaszczony, ale to nie jest reguła. Zresztą, jakby ten osobnik nie wyglądał, to z pewnością go zauważycie. Ponieważ taki jest właśnie cel Bobo Leśnego.
Wąpierz ten, w swoim zwyczaju na kierowców prawych poluje. Dlatego, jeślibyście kiedy taką drogą jechali, na której łowy urządza sobie Bobo Leśne, to nie ma siły, abyście przeoczyli jego jaskrawe, przykuwające uwagę ubarwienie. Technika ta, połączoną ze śpiewaniem pradawnego zaklęcia, jest bardzo skuteczną metodą zwabiania ofiar. Oczywiście, jeśliście mężczyzną. Na kobiety Bobo Leśne nie polują – wnet Wam wyjaśnię dlaczego. Pamiętajcie jednak, gdybyście pieszo chcieli się zbliżyć do tego wampira, bądźcie bardzo ostrożni. Może się Was przestraszyć, gdyż Bobo Leśne skupione jest na samochodach. A gdy tak się stanie, to gotowe jest wezwać Borowego!
Krzyknie wtedy:

Kto to Borowy? To jego opiekun, strażnik lasu, potężny demon, czasem Alwązem też zwany. Oj, gdyby Borowy się zjawił… Nie byłoby dobrze z Wami.
Jeśli jednak Bobo Leśne będzie wyglądać na zaciekawione Wami i nie wykona żadnych niespokojnych ruchów, to możecie podejść. Na wszelki wypadek, gdy trochę się zbliżycie, zapewnijcie je o Waszych dobrych zamiarach. Możecie także powołać się na znajomość z Waszym druhem, jednym z bardziej wpływowych wampirów Nowej Lechii – Krystko Ibbi Szewskim, herbu Żółte Słońce. A że go wcale nie znacie, to Bobo Leśne wiedzieć nie musi. Wyjmijcie także od razu sakiewkę swoją ze spodni i pokażcie onemu. Zapewnijcie, że złotych za współpracę nie poszczędzicie. Wtedy też będziecie mogli się swobodnie wąpierzowi przyglądnąć i porozmawiać. Uprzedzam jednak, że wampiry te posługują się archaicznym, wschodnio-słowiańskim dialektem i może Wam być je trudno zrozumieć.
Skądże to Bobo się wzięło?
Bobo Leśne to jeden z tych rodzajów wąpierza, co to nie powstają z człowieka martwego. Gatunek ten pamięta czasy, gdy Bogowie po tych krainach stąpali i świat układali. Dlatego też krwi nie pije, bo krwi nie zna, gdyż człowiek i zwierzęta pojawiły się znacznie później. Niemniej fascynującą rzeczą jest, że wampiry te tak dokładnie ludzkie, a właściwie kobiece ciało imitują. Do dziś trwają spory wśród uczonych, czy to Bogowie w zamyśle tak uczynili, czy zwykły to zbieg okoliczności.
W tę dywagację już nie wchodźmy.
Bobo Leśne od zawsze przebywały w drzewnych gęstwinach, bo to tam znajdywały źródło swojej energii. W przepastnych puszczach, które porastał kiedyś Stary Kontynent, przechadzały się między pradawnymi dębami i wzniosłymi sosnami. Tam łączyły się w małe stada pod protekcją Borowego, by spokojnie mogły posilać się mocą drzew.
Jak każdy martwiec, Bobo Leśne nie mają duszy, a ich ciała choć całkowicie materialne, nie są zasilane pracą żadnych organów. Są martwe i zimne, choć na swój sposób bardzo żywotne.
A dzieje się tak dlatego, że pobierają energię z zewnętrznego życia, pochodzącego spoza ich ciała. Wchłaniają taką moc prosto z najpotężniejszych z roślin, wielkiego daru Matki Natury: Drzew.
Apetyt na podróżnych
Teraz pewnie spytacie:
Skoro Bobo Leśne krwi nie piją, a dalej ich głównym źródłem energii są drzewa, to dlaczego niby na kierowców polują?
No, właśnie. Przestało to być takie proste. Bo odkąd na świecie ludzie się pojawili, to te wampiry nieco przyzwyczajenia zmieniły.
W czasach gdy Słowianie już dobrze rozgościli się na tych ziemiach, przez te puszcze przepastne i znakomite, które to domem były dla Bobo Leśnych, poczęto drogi budować. Cywilizacja się rozwijała. Słowiańszczyznę zaczęły przecinać szlaki handlowe, a ongiś ciche lasy wypełniły się turkotem kół powozów i odgłosem końskich kopyt. Kupcy, handlarze, wojowie i inni podróżnicy zaroili się na tych terenach. Bobo Leśne z początku zlęknione, kryły się w głębiach puszcz, lecz po jakimś czasie zaczęły zaglądać na te hałaśliwe trakty.
Nie wiadomo już, jak doszło do pierwszego kontaktu z człowiekiem. Lecz wampiry te szybko odkryły, że energia, którą miał w sobie mężczyzna, może nie była tak potężna i sycąca jak ta z drzew – ale wielce smaczna. By nie rzec, że uzależniająca.
Bobo Leśne wiedzione dzikim pożądaniem i apetytem na nowe smaki zaczęły polować na podróżnych. Ich śpiew począł rozbrzmiewać w głowach przejeżdżających mężów. Było to splecione zaklęcie, które hipnotyzowało człowieka i oddawało w ich łaskę. Czar zmuszał ofiarę do zatrzymania się, słuchania tych tkliwych, wibrujących słów i podziwiania pięknych barw wampirów. Tylko podróżni o najsilniejszej woli i mocnym rozumie, mogli się temu urokowi oprzeć. Lecz większość szybko zostawała otumaniona i wpadała w utkane zaklęciem sidła.
Co się wtedy działo? Ano, jak to Prawa Natury nakazywały, z początku wampiry musiały poprosić o to, by móc podejść lub zostać do powozu wpuszczonym. Nie mogły one się zbliżyć ani wejść na teren śmiertelnika bez zaproszenia. Czy to chałupy, czy to powozu, czy nawet na zasięg dotyku. To zasady stare jak broda Peruna.

Tacy upolowani mężowie, obłąkani czarem, bardzo łatwo poddawali się woli Bobo Leśnego i zezwalali na zbliżenie. A wampiry te, spragnione tej smakowitej, życiowej siły człowieka, rzucały się na niego. Mając w swych ustach przyssawki pobierające pokarm – przyczepiały się do jego ciała i ssały, aż opróżniały mężów z sił witalnych.
Lecz nigdy aż tak, by zabić. Człowiek po takim ataku Bobo Leśnego umęczony i skołowany był, lecz żyw i do zdrowia bardzo szybko wracał. Dlatego też, na wampiry te nigdy przesadnych polowań nie urządzono. Zgodnie w gremium podróżujących uznano, że nie zagrażają one ludzkiemu życiu.
Kto tu kogo i za co nie lubi?
Czas wyjaśnić, dlaczego ten typ wąpierza, nigdy nie polował na ludzkie kobiety. Wiedzcie, że odkąd zaczęto prowadzić badania, nie odnotowano ani jednego przypadku ataku Bobo Leśnego na nasze niewiasty. Myślano z początku, że to kwestia przyzwyczajeń tego gatunku, gdyż dawniej dużo rzadziej podróżnym była dama. Jednak czasy się zmieniły i słowiańskie żony podróżują równie często, co słowiańscy mężowie.
Dopiero najnowsze doniesienia uczonych wykazały, że Bobo Leśne mają uczulenie na energię kobiet. Nie trawią jej. Wyssanie siły życiowej kobiety, spowodowałoby u nich odruch przypominający wymiotny. Energia kobiet w ogóle nie jest dla nich smaczna i nie wzbudza niepohamowanego pragnienia. Prawdopodobnie wynika to z tego, że w kobiecej energii zawarty jest pierwiastek Koła Życia, cyklu narodzin i rozmnażania, a wampiry te jako martwce, nie mogą go ścierpieć.
Do tego kobiety wydzielają inne neurohormony niż mężczyźni, dzięki czemu są dodatkowo odporne na pieśnio-zaklęcia Bobo Leśnego. Nie słyszą ich ani nie są w żadnym stopniu na nie podatne. Stąd od wieków trwa wzajemna niechęć między słowiańskimi żonami a Bobo Leśnymi. Niechęć, która to przerodziła się w swoisty pakt o ignorowaniu. Gdy prawy słowianin podróżuje w towarzystwie swojej niewiasty, to ten wampir nie odważy się tkać zaklęcia, by zauroczyć go jako ofiarę. A kobiety udają, że tych wampirów nie dostrzegają i tylko z niesmakiem odwracają głowę, gdy je widzą.
Okazyjny złodziejaszek
Owa niechęć to też jest wynik burzliwej historii koegzystencji naszych gatunków. Wszak Bobo Leśne bardzo lubią kolorowe i błyszczące przedmioty znalezione przy upolowanych ofiarach. Choć nie są one im do niczego potrzebne. Mimo to, całe stulecia podróżnym opróżniały sakiewki, czy kradły i bawiły się cennymi klejnotami wyciągniętymi ze skrytek w spodniach. Nie pomagało to biednemu podróżnemu, który nie dość że wracał do domu wyzuty z energii życiowej, to i jeszcze ogołocony z bogactw.
I jak tu się wytłumaczyć żonie, która czekała jego powrotu? Jak taki rabunek wyjaśnić komuś, kto na zaklęcia tych wąpierzy jest odporny?
Dlatego, nie zalecam Wam panowie z Waszymi niewiastami rozmawiać o Bobo Leśnym.
Raz mój druh jeden, który w podróży był ze swą wybranką, rzekł tylko:

W odpowiedzi otrzymał tylko ślad jej dłoni na swym licu.
A Was Drogie Słowianki o wyrozumiałość się uprasza, gdyż dużo jest złych mocy na tym świecie, na które to mężczyzna narażon jest i bezbronny jak jagnie.
Nowy świat dla Bobo Leśnego
Drodzy Słowianie, czasy wielce się zmieniły. Lasów jest coraz mniej, a dróg coraz więcej. Niestety, wraz z drzewami ubywa wiele stworzeń, w tym Bobo Leśnych. Te nieliczne wampiry, które zostały w tej części świata, musiały się dostosować do nowych warunków. Wszakże powozów w konie zaprzęgnięte już nie ma, a na piechotę rzadko ktoś przez knieje wędruje. Zostały im tylko te zawrotnie szybkie i głośne samochody. To one teraz kryją w swych wnętrzach energię, którą Bobo Leśne tak bardzo pokochały. Jednak by na tych nieszczęsnych mężów słowiańskich zapolować, którzy w tak wielkim pośpiechu teraz podróżują – muszą się dużo bardziej wysilić. Ich pieśnio-zaklęcia stały się więc jeszcze silniejsze. W końcu czar ten ma za zadanie, przedostać się przez pancerz pędzącego pojazdu, wprost do głowy mężczyzny. Bobo Leśne także swoją widoczność polepszyły, by podróżny mógł spostrzec je z daleka. Dlatego umaszczenia tych wąpierzów są coraz bardziej kolorowe i połyskliwe. Prędko zauważyły także, że szlachetnych kamieni ni złota, nikt już przy sobie nie nosi. Lecz nie są głupie i szybko odkryły swoistą wartość banknotów. Zanoszą je teraz Borowemu, który wymienia im je na pożądane błyskotki i świecidełka.
Na tyle ile mogły, na tyle Bobo Leśne weszły w te nowe, ciężkie dla nich czasy.
Tak jak rzekłem na początku tej historii, jeśli zdecydujecie się kiedyś odszukać te fascynujące wampiry, to pamiętajcie o ostrożności. Ale co najważniejsze: jeśliby Wam kiedy przyszło na myśl pójść zauroczonemu kierowcy w sukurs, to stanowczo odradzam!
Będzie on opróżniony z wigoru i paru złotych, lecz krzywda wielka mu się nie stanie.
Wtrącać się nie wolno!
Albowiem tak działa Matka Natura i w jej wolę nie możemy ingerować.
Statystyki:
Rodzaj: Prasłowiańskie
Kategoria: Martwce
Podkategoria: Wampiry Dawne
Gatunek: Bobo Leśne (Energius Visisatis)
Status Liczebności: Średnio
Nazwa Własna Ilustrowanego Obiektu: Nieznana
