Bazylica
Reprivatus Camenisus
Miejsce występowania: Warszawa / Stare Miasto / Ulica Krzywe Koło
Bestia domniemana
Kto z Was nie słyszał o bazyliszkach? Kto nie zna tych legend miejskich, historii niesamowitych i baśni przesławnych? Podły, złowrogi i śmiercionośny potwór, co zabijał wzrokiem, jadem pluł i w kamień ludzi zamieniał – Bazyliszek. Zalęgało się to monstrum bezecne w piwnicach, kanałach, studniach i pieczarach. Każdego nieostrożnego, cnego i niewinnego człowieka, który wstąpił na jego tereny po prostu mordował nielitościwie. Tylko dzielni śmiałkowie, mężni rycerze w lustra i odwagę uzbrojeni, mogli bazyliszka pokonać.
Mniej więcej się zgadza?
No, cóż. Stek bzdur słyszeliście.
Bazyliszki, moi Drodzy Słowianie, to była rasa nie aż tak różna od człowieka. I zgoda, może więcej mają z gadów aniżeli małp, ale były to pełnoprawne humanoidy, w całym rozumieniu tego terminu. Nie były żadnym jaszczuro-drobiem kroczącym na kilkunastu łapach. I na brodę Peruna, nie rodziły się raz na sto lat z jaja koguta wysiadywanego przez ropuchy. Ile szałwii trzeba się nawdychać, by coś takiego wymyślić?
Tak podobni, a tak różni
Bazyliszki to był dostojny i dumny, acz nieliczny lud. Osiedlały się głównie w miastach całej Europy, gdzie szybko się asymilowały z miejscową społecznością. Najczęściej odnajdywały się w rolach kupców, inwestorów i przedsiębiorców. Cechowała je operatywność i bystrość umysłu, dzięki czemu dość szybko dorabiały się pokaźnych majątków. Każdy bazyliszek posiadał moce polimorficzne; mógł się upodobnić także do człowieka, kiedy tylko chciał. Będąc jednak dumną rasą, nie ukrywały swojego prawdziwego wyglądu. Być może to był ich błąd. Być może dlatego na bazyliszki zaczęto polować dokładnie i sumiennie, aż całkiem je wybito. A dlaczego? Och, doskonale wiecie, że nic tak człowieka nie rozsierdza jak sąsiad co ma lepiej. A jeżeli na dodatek sąsiad, tak bardzo wyglądem się wyróżnia?
Wtedy widły i pochodnie idą w ruch!

O polowaniach na bazyliszki i inne, inteligentne, nieludzkie rasy jeszcze nie raz Wam opowiem. Bo na ich podstawie właśnie stworzono najwięcej tych bzdur, legendami zwanymi. Historii, w których to człowiecza potrzeba wytłumaczenia własnego okrucieństwa, bije w dzwon próżności. Tak ja ta, o Bazyliszku Warszawskim. Ano, właśnie. Musimy już do sedna przechodzić i przenosimy się na naszą Słowiańszczyznę. Do nowożytnej stolicy Lechii – grodu Warsa i Sawy.
Ta, której nie udało się upolować
Drodzy Słowianie, udało się odnaleźć najprawdopodobniej ostatniego, żyjącego bazyliszka na świecie. A właściwie bazylice. Panią Annę Bronkiewicz-Faltz, wdowę po Jaśnie Wielmożnym Johanie Faltzu.
No cóż, historia Pana Faltza jest smutną kalką losu wielu bazyliszków, z innych europejskich miast. Ten odnoszący sukcesy wielmoża był świetnym przedsiębiorcą, właścicielem kilku manufaktur na Mazowszu i kamienic na warszawskim rynku. Dobrze mu się wiodło do czasu, aż w XVI wieku wstrętny trend polowań na bazyliszki dotarł i nad Wisłę. Rozeszła się wtedy fama, rozpuszczona przez gawiedź warszawską o potworze, co to przemoc i tyranie siał w piwnicach kamienic na ulicy Krzywe Koło. Z całej krainy wtedy, tłumnie przybył zastęp półgłówków, by zapolować na Pana Bazyliszka. W żądnej przemocy hałastrze byli pastuchowie z kozim włosiem między zębami, ale i rycerze pasowani. Pan Faltz zdołał się ukryć wraz z małżonką i wiernymi mu wartownikami w jednej ze swych kamienic na Krzywym Kole. Niestety prędko go wytropiono. Pewien jełop, syn pomocnika bednarza, niejaki Jan Ślązak, podstępem niehonorowym z lustrem oszukał straże. Czas Johana Faltza dobiegł końca. Jedyne czego udało się Panu Bazyliszkowi dokonać przed bohaterską śmiercią, to uratowanie ukochanej żony, którą zdążył wysłać tajnym tunelem w kanały miasta. O PRAWDZIWEJ historii Bazyliszka Warszawskiego i innych przedstawicieli tej starożytnej rasy nie czas teraz prawić. Poświęćmy w końcu uwagę naszej Pani Bazylicy.
Plan pewnej zemsty
Jak wiecie, wieki minęły już od nieszczęśliwych wydarzeń, w których to Pani Anna Bronkiewicz-Faltz męża straciła. Czas jednak nie zaleczył jej złości. Och, nie wybaczyła ona wcale ludowi warszawskiemu. Zła jest i zemstę planuje na potomkach tych, co Pana Bazyliszka zamordowali. Spotkać ją możecie w miejscu, którego tak naprawdę nigdy nie opuściła. Krząta się to tu, to tam po Starym Mieście warszawskim, a najczęściej spaceruje po Krzywym Kole. Ze złością patrzy na swoje dawne kamienice i z zaciśniętymi kłami wspomina przepastne piwnice pełne bogactw rodzinnych. Pomstuje często i wygraża. Obiecuje sobie i zmarłemu mężowi, że wszystko to odzyska. Że za krzywdy odpłaci, i to z nawiązką. Syczy wtedy cicho:

Na razie niewiele działa w tej kwestii. Ot – zdarzy się, że na drzwiach restauracji słynnej i znanej – co to nazwę bezprawnie ich rasie zabrała – obsceniczny napis namaluje, bądź napaskudzi na progu. Czasem hulajnogi poprzewraca, albo rower miejski uszkodzi. Dzieci małe nastraszy, albo gołębie przepędzi, deszcz ptasich odchodów na ludzkie głowy powodując. Na razie tylko tyle pobruździ, bo pełen plan zemsty dopiero w jej głowie się rodzi. Pół tysiąclecia już tak planuje nasza Pani Bazylica. Lecz pamiętajcie, ona długowieczna jest, czasu ma bezmiar.
Złość, ale nie na pieniądze
Pani Anna jak każdy Regulus, umie kształt swój zmienić. Jakże inaczej zdołałaby przetrwać wśród ludzi, aż do tych czasów? Macie wielkie szczęście, że możecie teraz ją zobaczyć w jej formie bazyliszkowej, ponieważ jest to niesłychanie rzadka rzecz. Natomiast jeśli jakimś cudem, byście ją spotkali w takiej postaci, to uprzedzić Was wypada, że nie jest ona wtedy zbyt rozmowna. Oznacza to, że jest w swoim najbardziej melancholijnym i wrogim nastroju. W ogóle Pani Bazylica raczej milczy, a jak widzi spacerujących po Krzywym Kole miejscowych czy turystów, to tylko spluwa i klnie paskudnie pod nosem. Jeżeli już tak wielce byście chcieli wtedy z nią jakie słowo zamienić, to tylko dosypywane złote na jej dłoń mogą coś zdziałać. Tylko brzdęk monet może zachęcić ją do choć minimalnego uczestnictwa w jakiejkolwiek rozmowie z Wami. Bo wiedzieć musicie, że jest łasa na pieniądze. Zdaje się, że fundusz dość spory będzie jej potrzebny, by zemsty marzeń dokonać.
Metoda na żebraka
Pani Anna przyjmuje różne postacie, aby ukryć się przed ludzkim wzrokiem, ale najczęściej przeobraża się w pijaka żebrzącego, moczymordę utrapionego.
Dlaczego?
Wykoncypowała sobie, że to potomkowie tych co ją skrzywdzili, jej majątek odbudują i ci sami ludzie także, sfinansują jej wielką zemstę. I uwaga! Jeśli kiedy będziecie w okolicy i takowy ochlajtus Was zaczepi, o parę złoty poprosi:

– ostrożnie z odmową takiej jałmużny! Bo być może to Pani Anna Bronkiewicz-Faltz! Dlatego, jeśli parę monet wysypiecie na jej dłoń, wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Pani Bazylica może nawet piosenkę jakąś zanucić, albo żart sprośny powiedzieć w podzięce. Jeśli grzecznie odmówicie, bądź pieniędzy nie będziecie mieli, też problemu być nie powinno. Ot, pójdzie sobie gdzie indziej. Gorzej jednak, jeśli pogardę albo złośliwość okażecie. Powiadają, że Pan Bazyliszek wzrokiem w kamień zamieniał. No cóż, bzdura bzdurą, ale Bazylica wiedziona ironią, wtedy kostkę brukową chwyci i przydzwoni Wam w potylice. Padniecie sztywni jak kamień – bądźcie pewni.
Chrzan, papierosy i odwet
Bez wątpienia Pani Anna, przez tyle lat żebrania skarbiec pokaźny już zgromadziła. Wydatkuje tyle co nic. Czasem tylko kupi chrzan tarty – jej słabość i przysmak. Na porządku dziennym jednak, żywi się myszami – o które to z miejscowymi kotami opchlonymi walczy.
Papierosy też kopcić lubi, lecz głównie ze śmietników pety wygrzebuje, by zaoszczędzić. Gdy jej ktoś ostatnio rzekł, że palenie szkodliwe i niemodne już zupełnie jest, to odparła:

Niesympatyczna jest Pani Anna, naprawdę mi wierzcie, ale czy można jej się dziwić? A co do skarbca, o który ją się podejrzewa… No właśnie. Gdzie ten skarbiec? Można się jedynie domyślać. Wielce prawdopodobne, że gdzieś w kanałach Starego Miasta, bądź w jakiejś zapomnianej piwnicy, do której to udało jej się włamać. O to jednak, gdzie gromadzi pieniądze, pytać nie warto, bo temat ten jest wielce dla niej drażliwy. Tak przecież zginął Bazyliszek. Z rąk złośliwców i złodziei, dybiących na jego majątek. Bazylica zatem, wiedziona doświadczeniem, jest dużo bardziej niedostępna, cicha i planująca. Ale co byście i Wy zrobili, gdybyście byli ostatnimi przedstawicielami gatunku i skrywać się musieli? Pani Anna Bronkiewicz-Faltz plany ma wielkie:

Dużo pracy i nie lada wyzwań ją czeka. Dlatego też, gadać dużo ona nie chce. Nawet jeśliście nie Warszawiaki, to i tak niezbyt miło Was przyjmie. Nawet, gdy powiecie, że znacie prawdziwą historię jej męża i posłuchu nie dajecie tym dyrdymałom z legend. Nic to, Pani Bazylica wściekła i zawzięta jest. Zemstę naprawdę wielką planuje. Będzie się działo, oj, będzie. Mieszkańcy Krzywego Koła, a nawet całej Warszawy, uważajcie na siebie i pilnujcie swoich kamienic.

Statystyki:
Rodzaj: Dawnosłowiańskie
Kategoria: Smokowate Mniejsze
Podkategoria: Regulus
Gatunek: Bazyliszek, żeń. Bazylica (Reprivatus Camenisus)
Status Liczebności: Unikat. Prawdopodobnie ostatni przedstawiciel gatunku
Nazwa Własna Ilustrowanego Obiektu: Anna Bronkiewicz-Faltz
